"I znów historia rodzi się na naszych oczach"
Krew, pot i łzy. Tak najlepiej opisać oba rewanżowe spotkania z udziałem polskich drużyn. Zarówno Skra jak i Resovia w pierwszych setach zadbały o odpowiednie podkręcenie atmosfery przegrywając do 16 oraz do 20
Na całe szczęście już w drugich setach obie ekipy wzięły się ostro do roboty i nie dały rywalom cienia wątpliwości, kto jest najlepszy.
Mecz Skry Bełchatów ze Sir Safety Perugią do końca nie dawał kibicom spokojnie rozsiąść się w fotelach i o ile drugi set przebiegał w miarę spokojnie, to już w trzecim, przy wyniku 10:15 uśmiech zaczął schodzić z twarzy wszystkich obecnych na łódzkiej Atlas Arenie. Nagle na boisku, niczym grom z jasnego nieba, zjawia się niedawno kontuzjowany Michał Winiarski.
Okazało się, że gdy Michał wchodzi na boisko nic nie jest pomyłką. Zanim wszyscy wyszli z szoku na tablicy widniał wynik 19:19, a każda skończona przez Winiara akcja, skutkowała mniej więcej taką reakcją
Później Bełchatowianom szło zdecydowanie prościej. Zasługę miał w tym również Alek, który z każdym zdobytym przez Skrzaty punktem gasł na boisku coraz bardziej.
Cały mecz zakończył się wynikiem 3:1 dla Skry i to właśnie Bełchatowianie zostali pierwszymi polskimi finalistami w tegorocznej edycji Ligi Mistrzów. Spotkanie dobiegło końca na tyle wcześnie, że mogłyśmy spokojnie czekać na rewanż Asseco Resovii Rzeszów z Lokomotiwem Norosybirsk.
Miało być to szybkie 3:0, niestety, Rzeszowianie doszli do wniosku że też chcą dołożyć swoją cegiełkę do zbiorowej i przymusowej wizyty u kardiologa wszystkich spędzających środowy wieczór z polskimi ekipami.
Nie martwcie się, dostaniecie rachunek za nasze leczenie.
Przyznaje, po pierwszym secie miałam mieszane uczucia co do końcowego wyniku
Ale już po ostatniej akcji trzeciego seta wyglądałam tak
Jak zresztą wszyscy kibice siatkówki w Polsce.
Pierwszy raz w historii dwie polskie drużyny w Final Four
I znów historia rodzi się na naszych oczach
I gdy myślałam że to już koniec emocji na dzisiejszy dzień, na boisko wszedł Paweł Moroz.
Nie. Dzisiaj to już na pewno nie zasnę...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz